Wreszcie pobiegane 😉 kilometraż może marny ale przynajmniej udało się wystartować 🙂 i to nawet w górach 🙂

Z perspektywy minionego miesiąca utwierdziłem się w przekonaniu że trzeba biegać w zawodach regularnie. Szczególnie jak się mieszka na nizinach i każde zawody biegowe to nie tylko „wyścig” ale dla mnie przede wszystkim trening (pod kolejne biegi), atmosfera, góry 🙂 motywacja i chwila kiedy mogę się sprawdzić aby zweryfikować swoje treningi.
Sierpień można powiedzieć obnażył braki / błędy w przygotowaniu, wylał kubeł zimnej wody na głowę ale też uświadomił mi kilka rzeczy.
Co do startu to opisałem wszystko w oddzielnych „wpisach” więc nie będę się powtarzał 😉 No może 2 zdania o biegu na 10km w którym wystartowałem po…… medal dla mojego Syna 🙂 a dla siebie po „fun”. Generalnie to nie mój dystans (szczególnie w niedziele 😉 no i nie ta nawierzchnia (preferuje mniej równe tereny 😉 ale że akurat linia startu w lini prostej znajdowała się 500m od mojego domu to głupio było nie pobiec. OK – 10km – kurcze ja tyle na treningach nawet nie biegam dla tego wcześniej pojeździłem 20 min na rowerze a później jeszcze zrobiłem krótką przebieżkę 🙂 żeby trochę się rozkręcić. Nie będę się tutaj wdawał w szczegóły ( w końcu długo to wszystko nie trwało) – plan był prosty – przebiec i zdobyć medal + złamać 40 min. BANG – od startu do samiutkiej mety cisnąłem cały czas, chciałem biec cały czas poniżej 4 min/1km. aby być pewnym wyniku. Prawie się to udało – tzn. akurat chyba ze 3 razy przekroczyłem minimalnie 4 min ale po mocnym starcie i takim samym finiszu mogłem się cieszyć z nowego rekordu – 39:07 – tyle wskazał zegarek 🙂 Plan wykonany, medal zgarnięty i humor poprawiony – taka osłoda na ten słodko – kwaśny sierpień…..

Sierpień w liczbach:
Bieganie – 390 km
Kolarstwo stacjonarne – 177 km
Kolarstwo – 45 km

Co dalej….
Przez te „krótkie” sierpniowe starty i niedosyt „startowy” znalazłem jeszcze dwa biegu w których (mam nadzieję) pobiegnę w tym roku. Jeden zaplanowany na Wrzesień a drugi miesiąc później. Oba są powyżej 100 km – jakoś mi brakowało biegu na takim dystansie 🙂 Powoli dochodzę do wniosku że biegi poniżej 80km nie kręcą mnie 😉